wtorek, 24 czerwca 2014

Uwaga !

witam wszystkich. :)
chciałabym poinformować Was, że w mym blogu niestety ( a może stety ) znów zaszła wielka zmiana. od razu przepraszam, gdyż na pewno strasznie Wam namieszam, a co dopiero po wcześniejszym poście.
tak więc zdecydowałam, że opowiadanie będę publikowała na tym starym blogu, bo recenzje zostały przeniesione tutaj ---> lustrzananadzieja. nowy blog założyłam z pewną wspaniałą bloggerką i razem będziemy publikować różnorodne recenzje książek, przez co znajdziecie ich niedługo naprawdę wiele.
zapraszam do obserwowania i proszę, by chętni zrobiliby to jak najszybciej, bo jak wiem może ta myśl może szybko się zagubić. :)
pozdrawiam, Healy.

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Rozdział 3 część 1

Chciałabym Was przeprosić, ponieważ troszkę zaniedbałam bloga, a przede wszystkim opowiadanie. Mam w planach do zrecenzowania 3 książki, które już przeczytałam, lecz nie wiem czy mi się to uda zrobić jak najszybciej. Właśnie dzisiaj dostałam szlaban na komputer, który bd. trwać chyba z 2 tygodnie, więc wstąpię tu jak uda mi się go '' wyszarpnąć ''. 
Obiecałam, że ten rozdział będzie pełen akcji ... no niestety za wiele jej nie ma, bo nie zdążę napisać dzisiaj do niego końcówki ( szlaban ), dlatego 3 rozdział podzieliłam na 2 części. W tej ostatniej na pewno spowije Was groza. Bynajmniej będzie wielki zwrot akcji, wręcz kluczowe wydarzenia. No więc, jeszcze raz przepraszam i miłego czytania. :)


Następnego dnia budzę się o południu. Jednak w salonie przebywam sama, co jest wielką niespodzianką. Zazwyczaj o tej porze czekają pielęgniarki chcące zbadać mnie po raz setny, lub dziadkowie pragnący utrzymać się w przekonaniu, że moje płuca jeszcze potrafią czerpać tlen. Jednak nikt nie chce mnie pocieszyć. Nikt nie przychodzi, by zadać mi pytanie płynące wprost z głębi serca. Oprócz rodziny nie mam nikogo kto chciałby się o mnie zatroszczyć. Nie posiadam przyjaciół. Nawet nie spotkałam nikogo kto pragnął  by nim być.

Przez całe życie tkwiłam w domu wysłuchując oszczerstw, jakimi obrzucała mnie matka. Mieszkanie opuszczałam tylko gdy musiałam pójść do szkoły, a nie zdarzało się to często. Niekiedy znajdowałam się w tak podłym stanie, że potrafiłam tylko doczłapać do schowka na buty i siedzieć w nim przez kilka dni. Bez picia. Bez wody. Bez kontaktu z rzeczywistością. Zupełnie sama. Czekałam na przyjazd taty z wyjazdu. Gdy znajdował się w domu zawoził mnie do dziadków, gdzie mogłam zregenerować siły. Lecz chwile wolności zawsze musiały się skończyć.

 Wracałam do mieszkania, po czym mama od początku zaczynała rzucać we mnie talerzami i każdym szklanym przedmiotem, który miała pod ręką. Stojąc pod ścianą nie mogłam nawet drgnąć. Wtedy zawsze pragnęłam rozsypać się na miliony kawałeczków, jak przyrządy leżące obok mego ciała. Takie cierpienie musiałam znosić 20 dni w miesiącu. Każdym miesiącu mojego życia. W te 20 dni zawsze pełniłam rolę jej zabawki, która przestraszona groźbami nigdy nie wychodziła z domu, aby się pobawić, tylko obserwowała dzieci przez zakute w kraty okno. I tak przebiegało moje dzieciństwo. Później doszła opieka nad Noahem oraz bronienie go przed koszmarem naszego marnego, żałosnego życia. Z jednej strony cieszę się, że mama nie przeżyła. Przynajmniej teraz możemy rozkoszować się szczęściem oraz spokojem.

Wstaję ostrożnie poruszając ciałem, gdyż wciąż przetaczają się przez nie spazmy ogromnego i dotkliwego bólu. Połykam tabletki pozostawione na stoliku, a następnie maszeruję do wiadra z wodą, w celu pozbycia się z ciała zimnego, lepkiego potu. W ziemiach dżungli nie wybudowano kanałów, przez co jesteśmy pozbawieni luksusów. Jeszcze kilka lat temu dla wszystkich mieszkańców tego miejsca, byłoby to wręcz niesmaczne i banalne, ale teraz jest to dla nas codziennością. Jednak, aby zachować jakiekolwiek oznaki człowieczeństwa pozwoliliśmy sobie na zgromadzenie dość sporego zbioru różnorodnych mydełek i olejków, które właśnie wlewam do miski. Ucieszona niesamowitym zapachem róż, fiołków i wanilii szybko ściągam krepujące ubrania, po czym wskakuję do wody. Od zawsze lubiłam się kąpać. To takie przyjemne doznanie. Człowiek uzyskuje chwilę spokoju, której towarzyszy intensywny zapach oraz uspakajające podrygiwania wody. Wszystkie złe odczucia, wątpliwości spływają do ciemnej otchłani, a Ty dryfujesz czysta duchowo, jak i fizycznie. Tak, to na pewno jedno z moich ulubionych czynności.

 Po kilkudziesięciu minutach wychodzę z brudnej cieczy i suszę się małym, żałosnym ręcznikiem. Następnie na nogi wciągam krótkie, ciemne spodenki oraz wygodne, skórzane botki. Przez głowę wkładam krótką, jasną bluzeczkę bez rękawów, po czym przykrywam ją zieloną bluzą. Gotowa schodzę po drewnianej drabinie, lekko kołyszącej się na boki po przyjęciu na siebie mego ciężaru, po czym kieruję się w stronę plaży otaczającej wielki, turkusowy ocean. Po drodze rozglądam się, w poszukiwaniu sąsiadów, lecz nie wyczuwam niczyjej obecności. To dziwne, wręcz przerażające. Po raz pierwszy znajduję się wręcz w pustej dżungli, otoczoną melancholijną ciszą. Czyżby to możliwe ? Czy to pora ataku ? Ale dziadkowie na pewno poinformowali by mnie o niebezpieczeństwie i zabrali do skalnych skrypt. To wręcz niemożliwe.

Moje rozmyślanie zagłuszył głośny szelest, dobiegający z przerażająco bliskiej odległości. W jednej chwili strach ogarnął me ciało i dusząc swymi potwornymi mackami, nie pozwolił wykonać jakiegokolwiek ruchu. Złowrogie  stwierdzenia powoli zagnieżdżały się w umyśle, a poszarpane myśli nie pozwoliły na koncentrację. Po kliku długich minutach szelest znów rozległ się w przestrzeni, tym razem bliżej oraz głośniej niż wcześniej. Pragnienie pokonało wszechogarniający strach i pozwoliło mi podejść, cichutko stąpając, przed krzaki. Zbliżając się do zarośli zauważyłam błysk niebiesko-szarych oczu, który pozwolił mi zrozumieć kto był moim przerażającym potworem.

music