czwartek, 24 kwietnia 2014

rozdział 1 cz 2

mam nadzieję, że nie będziecie rozczarowani nowym postem. 2 część rozdziału chciałam wrzucić na bloga dopiero w przyszłym tygodniu, ale jakoś nie mogłam się powstrzymać. czekam na komentarze. na te miłe i te gorsze. :) 

PS.  pewna bloggerka ( wilcza-noc.blogspot.com ) zaproponowała mi współpracę. wspólnie recenzowałby byśmy książki na nowo założonym blogu, a tutaj czytalibyście tylko moje opowiadanie. czy podoba Wam się ten pomysł ? bo ja jak na razie nie mogę się zdecydować. czekam na wasze opinie. :)


 Przerażenie spowija mnie swymi obleśnymi mackami. Siadam zaniepokojona, szukając dookoła strasznego potwora. Czekam na moment, gdy zostanę zaatakowana. Czujnie obserwuję teren przez kilkanaście, kilkadziesiąt minut dopóki nie upewnię się, że był to tylko sen. Pierwszy raz zdarza mi się coś takiego. Oczywiście wiele razy śniły mi się koszmary, ale nie dość straszne jak ten. Zastanawiam się co to może oznaczać. Słyszałam, że każdy ukazuje co Cię może spotkać. Wątpię, aby wydarzyło się to w prawdziwym życiu. Możliwe, że sen oznaczał wiele trudności w drodze dążenia do celu, bezradność oraz przemijanie. Cóż, niedługo się przekonam.
 Świadoma, że nie uda mi się już zasnąć przebrałam się w ciuchy codzienne i pomaszerowałam coś zjeść. Mam nadzieję, że babcia zostawiła nam resztki z wczorajszego obiadu. Owoce morza świetnie komponują się z mięsem skorupiaków. Przeszukawszy całą przenośną lodówkę odnalazłam moje ulubione danie. Z wielkim niepokojem usiadłam do stołu i zaczęłam jeść. W między czasie obudził się mój młodszy brat, Noah. Chyba wstał lewą nogą, bo zdenerwowany od razu wybiegł na dwór lub poszedł odwiedzić dziadków. Choć myślę, że pomaszerował do naszej rodziny, bo nie widziałam, aby schodził po drabinie.
 To jedyne wyjście z drewnianej chatki na drzewie. Tutaj, czyli w dżungli każdy tak mieszka. Nasze małe domy są połączone długimi mostami, aby poruszanie się między nimi było łatwiejsze. Po za tym chronią nas one przed drapieżnikami, najczęściej polującymi w nocy. Jednak  popołudniu przebywamy w dole dżungli zdobywając pożywienie lub chłodząc się przy wodospadzie. To tam spędzamy swój wolny czas, dlatego po zjedzeniu postanawiam pójść do naszego cudownego miejsca.
 Jak sądziłam nad potokiem zebrało się wiele dzieci. Gdy słońce zacznie świtać wszystkie są już w ruchu. Pływają biegają, skaczą, a przy tym głośno piszczą i są jak najbardziej szczęśliwe. Maszeruję między sznurami pełnych wypranych ubrań, przypatrując się rozbawionemu dziecku, które z impetem rzuca się w ramiona matki. Zaraz obok dorosły mężczyzna gra wraz z synem w piłkę. Jest to wspaniały widok. Kochające się rodziny są tak pełne miłości, że czasami nie zauważają czyhającego na nas zagrożenia. Są optymistami. Ma to swoje wady, jak i zalety, ale najważniejsze żeby traktowali siebie z szacunkiem. Bo te najważniejsze rzeczy, osoby bardzo szybko można stracić.
 Przykładem tego są dzieci przebywające po drugiej stronie wodospadu. Zachowują się jak inni ludzie, lecz w ich oczach widnieje wielki smutek. To przygniata ich od środka. Nigdy nie będą miały takiego wspaniałego dzieciństwa jak reszta. Połowa z nich straciła swą całą rodzinę, więc są wychowywane przez sąsiadów lub zupełnie obcych im osób. Druga część miała więcej szczęścia i mieszka z dziadkami, wujostwem lub kuzynostwem. Ja wraz z bratem zaliczamy się właśnie do tej grupy. Od siedmiu lat wychowują nas dziadkowie. Chociaż można powiedzieć, że robią to od naszych narodzin. Każdy dzień spędzaliśmy w ich towarzystwie. Tata pracował do późna, a na matkę nie można było liczyć. Gdy pojawił się Noah, po prostu zdziczała.
 Zamyślona nie zauważam przed sobą kłody i już po kilku minutach leżę w błocie. Coraz częściej mi się to zdarza. To chyba zły znak. Jakby nie dość nieszczęść, kątem oka zauważam stojącą przy mnie Coral. Jeszcze jej tu brakowało.
 - Witam naszego brudaska. - nie mogła powstrzymać śmiechu.
Chcąc zachować resztki dumy próbuję wstać. Jednak moje wysiłki idą na marne. Po każdej próbie  ślizgają się na błocie, ląduję z powrotem na ziemi. Coral wydaje się być wręcz zafascynowana moimi porażkami. Przywykła do komfortu, służby i fałszywego szacunku jakim obdarzają ją inni.
 - Czy mogłabyś mi pomóc ? - mam nadzieję, że chociaż raz ukarze siebie prawdziwą. Zamkniętą głęboko w sercu. Każdy człowiek ma w sobie jakąś dobrą cząstkę, tylko musi ją odnaleźć. Gdy nastanie odpowiednia chwila będziemy wiedzieli, że właśnie tak powinniśmy działać. Jednak Coral jeszcze tego nie doznała.
 - Nie żartuj. Dobrze wiesz, że nie zniżę się do Twego poziomu - obrażona wykonała dziwny ruch dłonią na potwierdzenie swych słów i odeszła zamaszyście kręcąc ciałem.
 Sfrustrowana podczołgałam się do drzewa. Ujęłam pień i zaczęłam się podnosić. Dumna z swej zaciętości pobiegłam zmyć z siebie ten wielki brud. Tym razem uważnie spoglądam gdzie idę. Dotarłszy nad wodę szukam wzrokiem Noaha. Przeszukuję cały ląd wokół wodospadu. Jednak nigdzie go nie ma. Zniknął wraz z swymi kolegami. Trudno. Porozmawiam z nim później.
 Szykuję się do kąpieli, gdy mnie olśniewa. Jeśli Noah poszedł gdzieś z swą bandą, to może przebywać tylko w jednym miejscu. O, nie. Muszę go powstrzymać. Biegiem ruszam na pagórek, gdzie znajduje się szczyt wodospadu. Pędzę jak najszybciej mogę, gdy nagle słyszę pisk.
 Odwracam się. To Olaf, kolega mojego brata spada wraz z biegiem wodospadu w dół zbiornika wodnego. Dziecko krzyczy, śmieje się i płacze jednocześnie, ale i tak większość osób go nie usłyszy. Szum wody skutecznie zagłusza te odgłosy. Aż na koniec słychać tylko wielki plusk, który świadczy o dotarciu chłopca na miejsce. Widząc to jeszcze bardziej przyśpieszam. Mam nadzieję, że Noah zatrzymał choć trochę rozumu i zrezygnuje z ekstremalnych przygód.
 Im wyżej się znajduję, tym więcej osób zeskakuje do Akaki. To jeszcze bardziej mobilizuje mnie do pracy. Po pokonaniu połowy drogi jestem wykończona. Słońce skutecznie wysysa ze mnie całą wodę. Zaczynam się potykać. Coraz częściej przeklinam dżunglę za jej ciepło oraz wodospad Akaki. Robię ostateczny krok. I widzę jego.
  Spada cicho, nieruchomo. Wygląda jakby zapadł w sen. O, nie. Nie pozwolę mu odebrać mi siebie. Zmieniam kierunek i zataczam się w dół. Ciągle obserwując Noaha. Co dziwne nie czuję strachu. Jestem strasznie zdeterminowana. Muszę przed nim dotrzeć do celu. Zdając sobie sprawę, że to się nie uda, szybko wskakuję do wody, mimo mojego wysokiego położenia.
 Macham rękami próbując utrzymać się w miejscu. Zimne powietrze brutalnie naciera na me ciało. Na początku się boję, ale teraz jest to przyjemne. Zamykam oczy. Rozpościeram ręce. Szybuję. Latam. Właśnie spełnia się jedno z moich marzeń. Zawsze chciałam to zrobić. Poczuć się wolna. Uciec od otaczających nas problemów. Nie wierzyłam, że jest to możliwe, że można zostawić smutek za sobą i rozpocząć nowe, szczęśliwe życie. Ale teraz zmieniłam zdanie.
 Tonąc w marzeniach wpadam do wody. Wiem, że to robię, gdyż czuję schodzącą ze mnie energię. Wszystko upływa wraz z prądem. Teraz umieram pusta.

14 komentarzy:

  1. Cudowne.

    Więcej słów nie potrzeba.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział!

    xoxo
    - M

    http://opowiadaniebyjasminelovelace.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialne! I to zakończenie... Od razu chce się więcej! Lekko sie czyta.
    Wyłapałam mało błędów:
    (...) przebrałam w ciuchy codzienne (...)- brakuje sie, a ciuchy codzienne dziwnie brzmi
    - (...) do Twojego poziomu.-(...) - niepotrzebna kropka
    Według mnie założenie bloga z samymi recenzjami to dobry pomysł, tutaj możesz zostawić samo opowiadanie.
    Pozdrawiam,
    Paulina A
    www.fantasymilosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję za miłe słowa, ale tak naprawdę piszę od tamtego roku. :)
      i to tylko w swych zeszytach.
      jeszcze nie prowadziłam bloga, ani nic w tym stylu. ;)

      Usuń
    2. Podzielam zdanie Semirkowy - Twoje opowiadanie czyta się z lekkością i przyjemnością. Należą się gratulacje, zwłaszcza, że Twój "staż" jest niewielki.
      Pozdrawiam,
      roxette16

      Usuń
  4. Hej! Posty świetne, a wygląd! Po prostu POWALAJĄCY! Świetny, świetny, świetny! Na pewno wpadnę na tego bloga jeszcze nie raz! :-)


    Gdybyś znalazła troszkę wolnego czasu, to zapraszam do mnie - http://misipys.blogspot.com/ . Pozdrawiam! :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dodałam Cię do spisu Magicznej Przystani ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny post! właśnie takiego bloga szukałam! obserwuję i mam nadzieję na rewanż :3
    http://aparatem-przez-zycie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. matko...tylko tak mogę określić moje pierwsze wrażenie :) cudownie i wygodnie się czyta, nie da się odróżnić własnych myśli od tekstu. Napisałaś to w taki sposób, że od razu chciałoby się znać całość. Niecierpliwie czekam na dalsze części :)

    worldofsecretstories.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. pięknie piszesz, od teraz będę czytała każde twoje opowiadanie ^^
    obserwuję i liczę na rewanż http://www.4ever-souril.blogspot.com/
    pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo ładnie piszesz, czekam na więcej ;)
    i zapraszam do mnie
    www.cicha-kawiarenka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Super blog. :*

    Co powiesz na wspólną obserwację? :) Odp. u mnie.
    http://green0floor0.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Ej, czekam i czekam na coś nowego. Pośpiesz się z tym pisaniem! :)
    zapraszam www.cicha-kawiarenka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. A więc dzieci tego tajemniczego pana, wylądowały w dżungli? Tak podejrzewam. Ale z tego, co widzę dobrze sobie radzą i... nie są sami. Mam wiele pytań, co do tego opowiadania, ale większość mi się pewnie sama rozwiąże gdy przeczytam kolejne rozdziały. Aktualnie jestem cholernie ciekawa, czy ona rzeczywiście umrze i co z Noahem. Lecę, póki mam czas!:)

    OdpowiedzUsuń

music