poniedziałek, 5 maja 2014

rozdział 2 cz. 2

przepraszam, że tak długo czekaliście na następny rozdział. niestety w ostatnim czasie nie miałam weny, a do tego piszę dodatkowe opowiadanie na konkurs. ;) ta cześć może Was trochę znudzić. za dużo tu się nie dzieje. zastanowiłam się też ostatnio, co chcę Wam przekazać przez tą opowieść. bo jednak jest zasada, że gdy nie wiesz o czym tak naprawdę chcesz pisać, to lepiej tego nie rób. i cząstką tego w tym opowiadaniu jest wiara. czasami fragmenty będą nawiązywać do Boga, ale zdarzy się to rzadko. a dlaczego ? to dowiecie się czytając całą resztę. miłego czytania. ;) 


- Ines, proszę odezwij się. Wiem, że mnie słyszysz - gwałtownie potrząsa mymi ramionami. Mimo jego próśb nie udaje mi się wydobyć z siebie jakikolwiek dźwięk. - Ines nie udawaj chorej. Mnie nie oszukasz. Masz natychmiast wstać ! Proszę Cię - z ostrego tonu przechodzi w łagodny i delikatny głos.

Nie potrafię pozwolić mu dłużej się zamartwiać i mimo ostrego kłucia powoli wypowiadam kilka słów :

- Noah, wszystko w porządku - zachwiał się zaniepokojony mą chrypą. Znów odchrząknęłam pragnąć jej się pozbyć. Widząc, że Noah wciąż nie panuje nad swą paniką postanawiam spokojnie porozmawiać z nim w domu. - Jeżeli mógłbyś to zabierz mnie do dziadków.

Było to ostatnie zdanie jakie zdołałam wypowiedzieć. Chłopiec nerwowo kiwnął głową i pobiegł przed siebie. Nie wiem co zamierzał zrobić, ale mam nadzieję, że szybko wróci. W tym czasie w okół mnie zaczęło pojawiać się coraz więcej ludzi. Połowa z nich była mi znana, jednak reszty jeszcze nigdy nie spotkałam. I w tej grupie znalazły się pielęgniarki. Dwie brunetki, o szczupłym ciele pochylały się nad mą osobą i mruczały coś pod nosem, a ostatnia - ruda o zaokrąglonych kształtach, szukała czegoś w swej dużej torbie. Reszta tłumu przyglądała się bezsilnie, a przy tym szeptała między sobą. Oczywiście w śród nich nie mogło zabraknąć ciekawskiej Coral.

Jak zwykle stała uśmiechnięta i wypytywała świadków o szczegóły tego zdarzenia. To dzięki niej wszyscy mieszkańcy dżungli znają najskrytsze tajemnice sąsiadów oraz wiedzą co, gdzie i kiedy się wydarzyło. Z jednej strony to bardzo uprzykrza życie innym, ale za to teraz każdy trzyma język za zębami. Zamyślona, a zarazem strasznie zmęczona zamykam oczy i pozwalam odpocząć ciału. Myśląc o rodzicach zapadam w sen.

Budzę się czując wibrację. Lekko unoszę głowę. To Noah wraz z kolegami ciągnie mnie na czymś w rodzaju taczki. Rozkojarzona rozglądam się na wszelkie strony. Teraz pewien pulchny chłopiec zauważył, że już nie śpię i poinformował o tym mojego brata. Może teraz uda mi się z nim porozmawiać. Gdy chcę wypowiedzieć pierwsze słowo, on spogląda na mnie przelotnie i mówi :

- Niedługo będziemy w domu.

I nie kłamie.

Po pięciu minutach drogi znaleźliśmy się pod naszym ogromnym drzewem. Oczywiście przed nim czekali dziadkowie wraz z swymi '' sztucznymi '' wnuczętami - trójką dziewczynek. Babcia zaadoptowała je, gdy po przybyciu na wyspę okazało się, że cała ich rodzina została zamordowana na wojnie. Od tamtego czasu mieszkają u dziadków, chociaż na samym początku próbowały spać u mnie i Noaha, ale z powodu ich natrętnego charakteru wróciły na drugą stronę mostu. Chyba tylko Allie  wysoka dziewczynka wyróżniająca się srebrnymi włosami wśród swych sióstr bliźniaczek - nie uprzykrzała nikomu życia i choć wszystkie były tego samego wieku, to właśnie ona jest z nich najdojrzalsza. 

Czasami, gdy krzyczę przez sen, przychodzi do mnie i przytula. Wtedy razem zasypiamy spokojnie. Teraz Allie podbiega do taczki. Czeka, aż chłopcy ją postawią i ujmuje mą dłoń, pomagając mi wstać. Chwieję się w miejscu dopóki kilka następnych par rąk próbuje mnie powstrzymać przed upadkiem. Z ich pomocą udaje mi się dojść do drzewa.

- Ines, kochanie. Jak dobrze, że nic Ci nie jest. Najwyraźniej moje modlitwy zostały wysłuchane - babcia podarowała mi całusa w policzek. - A teraz musisz spróbować samodzielnie wejść po drabinie. My będziemy tuż za Tobą. Jeżeli jednak nie dasz rady tą noc możesz możesz spędzić w szpitalu, na ziemi.

- Oczywiście, że dam radę - mimo wielkiego bólu zaczynam się wspinać. Nigdy nie pozwoliłabym, aby zostawiono mnie na dole. Klinika to najgorsze pomieszczenie zbudowane w głębi dżungli.

Jednak nie to w wypowiedzi babci Blanki zwróciło mą uwagę. Jeżeli modliła się do Boga to musiałam być w kiepskim stanie. A to oznacza, że nie powinno mnie tu być. Więc dlaczego nie umarłam ? Dlaczego Bóg co chwilę daje mi szansę zaistnienia na tym świecie ? Nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale jeśli Wielki Władca podarował mi dłuższe życie to muszę być Mu do czegoś potrzebna. Tylko do czego ? Jestem zwykłą, marudną siedemnastolatką, raczej niezdolną do wypełnienia jakiejkolwiek wielkiej, świętej misji.

No, ale przecież każdy po coś istnieje. Chociaż ... chociaż nie wszyscy. Znam ludzi, którzy przybyli na Ziemię tylko, aby zadawać nam ból. Mordować bliskich i odbierać nadzieję. To trudne do zrozumienia, ale obiecuję, że kiedyś dowiem się po co żyję.

Dotarłszy do domu kładę się na sofie i znów zapadam w głęboki sen.

10 komentarzy:

  1. Super :)
    Wcale nie jest nudny! Cieszę się, że wreszcie dodałaś ciąg dalszy :)

    O czym opowiadanie na konkurs? :)
    Życzę ci, abyś go wygrała! :D

    xoxo
    -M

    http://opowiadaniebyjasminelovelace.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział ciekawy.
    Na jaki konkurs piszesz opowiadanie?
    Ja też rzadziej zamieszczam wpisy, bo pracuję nad książką. Takie moje małe przedsiębzięcie. :)
    Pozdrawiam, ściskam mocno,
    Paulina A

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow, dawno nie czytałam czegoś tak dobrego! :)
    zapraszam do siebie na http://zaprzysiezeni.blox.pl/html

    OdpowiedzUsuń
  4. Hm, mam tylko dwa malutkie ale :)
    - "Myśląc o rodzicach zapadam w sen." - jak piszesz w czasie przeszłym, to nie przechodź nagle na teraźniejszy :3
    - "Chwieję się w miejscy..." - tu literówka
    Poza tym, jak zwykle cudnie. Zadziwia mnie to, że potrafisz w tak ciekawy sposób, ważne dla wszystkich wartości. Nic nie było nudne, więc się nie martw :) Mam nadzieję, że podzielisz się z nami tym opowiadaniem, które wystawiasz w konkursie ! Pozdrawiam i życzę powodzenia, Nari :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Chcę tylko zakomunikować, że jesteś nominowana do Liebster Award. Szczegóły u mnie na blogu: http://monika-opowiadanie.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nominuję Cię do Liebster Award :). Szczegóły: http://frailty7.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Te pytania na końcu rozdziału sprawiają, że chce się czytać dalej :D trafiłam tu przez przypadek, ale możesz mnie informować o kolejnych notkach ;) chętnie będę wpadała. Zapraszam do mnie- odcienwspomnien.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Opowiadania na konkurs? Jaki?
    Śliczne :**
    Może wspólna obserwacja? Napisz u mnie czy obserwujesz, a ja zrobię to samo ;))

    http://powodzeniaveronica.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Uf! Ulżyło mi, że ani jej, ani bratu nic się nie stało. I wreszcie ktoś zwrócił się do niej po imieniu, dzięki temu wiem jak ono brzmi:D Powoli wyjaśniasz wszystko i zaczynam uzyskiwać odpowiedzi na moje różne pytania, np. co Ci ludzie robią na wyspie. Jak mniemam wszyscy są uciekinierami wojennymi.
    Tak czy inaczej, teraz moją głowę zaprząta myśl o tym topielcu. Kim jest? Mam nadzieję, że napiszesz coś jeszcze na ten temat;)

    Pozdrawiam i w wolnej chwili zapraszam do siebie na dalszą część Tajemnicy Locmarie;)
    Dodałam Cię do linków!:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dobry, ciekawy rozdział. Łątwo się czyta, tak jak i poprzednie. Wspaniała jest więź, jaka Ines ma z bratem i Allie.
    Trapią mnie pytania podobne do tych Rudej. Liczę, że w końcu otrzymają odpowiedź.
    Pozdrawiam,
    roxette16

    OdpowiedzUsuń

music