Przepraszam, że tak długo tu nic nie wstawiałam. Muszę się
przyznać, że jestem coraz bardziej leniwa ( to chyba przez pogodę ) i
potrafię tylko całymi dniami leżeć oraz czytać książki. No cóż, postaram
się następny fragment wstawić tu szybciej. Miłego czytania. :)
P.S.
Chciałam jeszcze napisać, że w tym jak i w poprzednim rozdziale będzie
więcej informacji o bohaterach, a mniej akcji. Ale mam nadzieję, że Was
tym nie zanudzę. :)
I przepraszam za czcionkę, ale nie mogę przywrócić jej do normalnej formy. :(
Pierwszy raz obudziłam się w nocy. Zjadłam obiad pozostawiony na stoliku i z powrotem zasnęłam. Później zdarzyło się to kilka razy. Ale teraz, gdy się budzę obok siebie dostrzegam Noaha. Siedzi na podłodze, oparty o dół kanapy i pije coś przezroczystego. Nie chcąc mu przeszkadzać delikatnie odwracam się plecami do chłopca. Jednak on to wyczuł, bo właśnie odwraca się w moją stronę.
– Hej – uśmiech wpłynął na mą twarz.
Noah przetarł oczy, po czym odrzekł :
– Cześć. Miło widzieć Cię przytomną.
Roześmiałam się chcąc zniszczyć napięcie zaistniałe między nami.
– Ines bardzo cieszę się, że wstałaś. Czekałem na to bardzo długo, a muszę powiedzieć Ci coś ważnego – spojrzał wprost w me niebieskie oczy. - Po pierwsze, chciałbym Cię przeprosić. Ten zeskok był głupim pomysłem. Nie powinienem był tego robić, ale wiesz, że gdym nie wiedział co się wydarzy zapewne tak bym nie postąpił – tu miał rację.
Noah posiada wielki dar przewidywania tych najbliższych wydarzeń, które nastąpią już niedługo. Jednym słowem umie przepowiadać przyszłość. Jednak ja uważam to za podwojony czynnik przeczucia, przewidywalności, a może posiadanie dodatkowego zmysłu, ale inni sądzą, że mógł zostać opętany przez Bogów i motywują go do rozwijania tego daru.
Kiedyś Noaha traktowano jak wróżbitę. Do naszego domu wiły się kilometrowe kolejki beznadziejnych niewiast, pragnących zapoznać się z swą przyszłością. Oczywiście niemal wszystkie udało mi się przegnać. Jedenastoletni chłopiec nie zniesie takiej natarczywości. Ale mimo mojego, naszego oporu nikt nie przestaje wierzyć w jego dar, a co gorsze ja sama coraz częściej przyznaję im rację.
– Po części wiedziałem, że tak się stanie. Przed skokiem doznałem wizji twojego upadku, ale postanowiłem zaryzykować. Pop prostu zaszedłem za daleko. Nie mogłem się poddać. Tak sobie zrezygnować … Przepraszam – po jego policzkach potoczyła się łza. A po niej jeszcze kilka następnych.
To takie rozczulające. Kocham Noaha. Bardzo go kocham, ale mimo tego nie mogę ściągnąć z chłopięcych ramion ciężaru, jakim jest ból i smutek. To musi wykonać sam. Jednak nie wszystko. Ktoś może podnieść go na duchu, postarać się pocieszyć. I będę to ja. Jego jedyny najbliższy członek rodziny.
Dlatego obejmuję Noaha i mówię, że wszystko będzie dobrze, że już się na niego nie gniewam. I tak leżymy w ciszy, opatulając się dłońmi, ramionami, dopóki on znów przerywa nasz spokój.
– Po drugie chciałem na Ciebie nakrzyczeć, bo skoczyłaś do takiego wielkiego wodospadu i ryzykowałaś dla mnie życie, co było niepotrzebne – obrażona zamierzam zaprzeczyć, lecz Noah przykłada mi palec do ust. - I po trzecie, chcę Ci podziękować. Za to, że ukazałaś ile dla Ciebie znaczę. Zapewne wszystkim szczęki opadły jak ujrzeli nasz skok – zaśmiał się pod nosem, po czym dodał. - Za to, że opiekujesz się mną, zastępując rodziców i obdarowujesz miłością jakiej nie zaznałem od innych ludzi. Tak po prostu dziękuje za to, że jesteś przy mnie. I po czwarte. Proszę, abyś nigdy mnie nie zostawiła.
Słysząc to wybucham płaczem. Noah po raz pierwszy wyraził co do mnie czuje, a poza tym odgadł jaką rolę odgrywa w moim życiu. Ta wypowiedz podsunęła mi odpowiedz na wcześniejsze pytania. Bóg pozwolił mi żyć, aby chronić Noaha. To moja misja. Moje powołanie.
Brat wyszeptuje coś pod nosem ( chyba znów mnie przeprasza ), po czym wtula się głową w mą klatkę piersiową. Po kilku minutach przychodzi Allie, jak sądzę obudzona łkaniem. Nie prosi, abyśmy się uciszyli. Nie jest oburzona naszym zachowaniem. Podchodzi tylko i przyłącza się do nas, kładąc na kanapie. To taka wspaniała dziewczynka. Nie muszę nic mówić, a ona i tak zrozumie co leży mi na sercu.
Jej obecność jeszcze bardziej potwierdza mnie w zdaniu, iż powinnam opiekować się bliskimi. Tak rozmyślając znów zapadam w sen. Tym razem bez nagłych pobudek.
Cześć! Dziękuję za zajrzenie na mojego bloga :)
OdpowiedzUsuńNie lubię wypominać, bo wydaję mi się, że wtedy komuś robi się przykro, ale pewnie jak czytałaś to nie zauważyłaś paru błędów, mianowicie:
Nie chcąc mu przeszkadzać delikatnie odwracam się na drugą stronę. Jednak chłopiec to wyczuł, bo właśnie odwraca się w moją stronę. - powtórzyłaś słowo "stronę".
Tak sobie zrezygnować … Przepraszam – po jego policzkach potoczyła się łza. - Łza nie może się potoczyć.
Koś może podnieść go na duchu, postarać się pocieszyć. I będę to ja. - Ktoś* "zjadłaś" literkę. (:
Proszę nie traktuj tego jako "hejt", ja tylko staram się pomóc. Prowadzisz super bloga!
Pozdrawiam, Flaw.
Bardzo fajny rozdział, nie mam weny na komka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Paulina
Ładny rozdział. Jest w nim dużo uczuć, które są wyrażone w tak piękny, a zarazem prosty sposób. Cieszę się, że bohaterowie uświadomili sobie wzajemnie, kim dla siebie są i jaką rolę odgrywają. To bardzo ważne, aby się rozumieć i doceniać. Tak jak pisałaś, mamy tu sporo opisów, tak więc dowiedziałam się co nieco ; ) Teraz czekam na kolejny rozdział, tym razem pełen akcji. Pozdrawiam ; *
OdpowiedzUsuńHmmm, wygląda mi to na uzależnienie ; ) Nie wiem, czy jest do końca dobre. W każdym bądź razie jest to dla mnie bardzo miłe i z całego serca dziękuję Ci, że do mnie zaglądasz. Jesteś wielka! ; *
Usuńhahha, a o jakie uzależnienie CI chodzi ? :)
Usuńzaglądam, bo prowadzisz cudownego bloga i bardzo lubię czytać twoje posty. :)
ale uzależniona na pewno nie jestem. :3
Cudowne :) Nie zawsze w każdym rozdziale musi być wiele akcji. W końcu każdy musi kiedyś odetchnąć itp. :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :)
xoxo
-M
http://opowiadaniebyjasminelovelace.blogspot.com/
Weszłam na tego bloga przypadkiem, a tu takie zaskoczenie. Spodobało mi się. Czcionka jest ładna, choć po dłuższym czytaniu męczy oczy. :) Czekam na następny wpis. Jeśli byłabyś tak miła to proszę o powiadomienie na moim blogu lub na maila. Bo zanim sama posprawdzam wszystkie blogi to trochę trwa :D
OdpowiedzUsuńHej :P Bardzo spodobał mi się twój blog :) Może wpadniesz do mnie? http://zaprzysiezeni.blox.pl/html
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za komentarz pod moim rozdziałem!:) Cieszę się, że spodobał Ci się mój styl. Cieszy mnie to tym bardziej, że zaznaczyłaś, że wolisz bardziej poetycki. A mimo to przekonałaś się do mojego;) Ze wzglęu na to iż piszę kryminał, nie będę go "poetyzować". Fakty, opisy, tajemnica i fakty. Akurat w tym opowiadaniu na poezję nie ma miejsca i cieszę się, ze mimo to chcesz czytać;)
OdpowiedzUsuńByłam przekonana, że przeczytałam ten rozdział, a jednak nie... I nie wiem jak to się stało, że Cię nie zaobserwowałam. Ale już poprawiam ten błąd. No, można uznać, że jestem na bieżąco z Twoim opowiadaniem. Ale przejdźmy do treści. Bo opisałam się już, a nie napisałam nic sensownego;D
Zaintrygowałaś mnie stwierdzeniem "opętany przez Bogów". Da się tak? poza tym czemu w liczbie mnogiej? Rozumiem, że tak gdzie są nie ma wiary w Chrystusa, a w wielu Bogów. To kolejna istotna informacja mówiąca wiele o tej społeczności. Bardzo podoba mi się motyw braterskiej miłości, który ukazałaś. Czytając słowa Noaha i jego podziękowania, zrobiło mi się mega cieplutko na serduszko. To było naprawdę słodkie! Mam wrażenie, że gdy ą razem są hm.. niezniszczalni. Bo walczą dla siebie nawzajem. Niecierpliwie czekam na dalszy ciąg ich przygód! ;)